tajna policja w carskiej rosji

» tajna policja w carskiej rosji » niewielki ogród publiczny » poślubiła kirkora » ustna lub nosowa » brudny interes » katowickie lodowisko » liche łóżko prycza » model z turynu » skrzynia do wyciągania urobku » wysoka i silna » ptak z grupy bekasów
funkcjonariusz policji tajnej. Hasło. Określenie hasła. cichociemny. funkcjonariusz tajnej policji. agent. funkcjonariusz policji tajnej. Ochrana. potoczna nazwa tajnej policji w carskiej Rosji.
XIX | Autor: Przy tekście pracowali także: Anna Winkler (redaktor) Anna Winkler (fotoedytor) Riepin/domena publiczna Czego mogli spodziewać się Polacy, aresztowani przez carską Ochranę?Katowanie, bicie i poniżanie? A może… korzystanie z obojętności strażników i tworzenie własnej prasy? Wspomnienia skazanych dowodzą, że w więzieniach można było spodziewać się wszystkiego. Polacy wiedzą to najlepiej – w końcu to oni najczęściej tam 1905 roku w więzieniach w Królestwie odsiadywało karę średnio 85 tysięcy Polaków, w roku następnym liczba ta wzrosła do 111,5 tysiąca, by nie zatrzymać się już ani na chwilę i w 1910 roku osiągnąć pułap 180 tysięcy. Inna statystyka. W 1905 roku w Warszawie wydano 3 wyroki śmierci, rok później było ich już 47, a w 1908 – ciągu dziewięciu miesięcy 1908 roku w całej Rosji wydano 1304 (we Francji, Anglii, Hiszpanii – średnio 40) najwyższe wyroki, wśród których było aż 364 wyroków na Polakach, stanowiły więc 26,5%. Skala zjawiska ukaże się w pełnej krasie, gdy zwrócić uwagę, że Polacy stanowili w tamtym czasie zaledwie 6,3% całej populacji imperium. Spirala przemocyLiczby są przytłaczające, ale tak naprawdę na więzienną codzienność przekładało się to bardzo niejednoznacznie. Terror oczywiście rodził terror i w naturalny sposób skręcał się w spiralę wzajemnej przemocy – im więcej zamachów ze strony polskiej, tym większa brutalizacja Rosjan, a wraz z nią jeszcze więcej zamachów. Prawo zemsty działało w dwie strony, z których żadna ani myślała odpuścić. Narody jednak nie są masą, lecz zbiorem pojedynczych bytów – i to właśnie najlepiej było widać w ówczesnym carskim systemie Jednym z więzień budzących największą grozę było to znajdujące się na ulicy Długiej w Łodzi. Wszystko za sprawą naczelnika „Grubego” (w środku).W wielu miejscach warunki odbywania wyroków były całkiem cywilizowane, miejscami wręcz sielskie, ale równie często zdarzały się wypadki pospolitego sadyzmu. W łódzkim więzieniu przy ulicy Długiej – obecnie Gdańskiej – celował w tym na przykład niejaki „Gruby”, jak na ironię Polak nazwiskiem Modzelewski, którego metody dobrze zapamiętał Stanisław Martynowski:Szczególnie straszny bywał po grubo przegranej w karty lub z powodu nieudanych wycieczek miłosnych. Z nahają w ręku, w otoczeniu kozaków lustrował cele, w których siedzieli więźniowie polityczni szczególnie przez niego znienawidzeni. Zabierał każdego kolejno do kancelarii, przymusem rozbierał do naga i swoją nahają zakończoną główką ołowianą katował. Był sadystą do tego stopnia, że nie oszczędzał nawet budzi też opis wykonywanych pod okiem „Grubego” egzekucji:Urządzał zazwyczaj przed egzekucją wielką pijatykę, na którą zapraszał szpiclów i kobiety. Pijatyki odbywały się w jego mieszkaniu, które mieściło się na tym samym korytarzu, na którym mieszkali polityczni. Bez przerwy ryczał gramofon „Boże caria chrani”, wykrzykiwał poleczki i kujawiaki, bezustannie pękały korki, wyły rozpijaczone kobiety. A gdy towarzystwo porządnie się schlało, zwykle około północy, wyciągano skazańców na o najbardziej chyba okrutnej egzekucji opowiadał Eugeniuszowi Ajnenklowi Tomasz Arciszewski, który z kolei usłyszał o niej od mecenasa Piotra Kona. Jej ofiarą był niejaki Jan Długoszewski, który usłyszawszy wyrok, oznajmił adwokatowi, że za nic powiesić się nie da. Nie kłamał. Znalezionym gdzieś gwoździem rozpruł sobie żyły na szyi i padł w kałuży krwi, czekając na śmierć. Naczelnik więzienia był jednak szybszy. Gdy Długoszewskiego znaleziono na podłodze celi, natychmiast wezwał grupę lekarzy, którzy zatamowali krwawienie, pozszywali żyły i opatrzyli skazańca. Pewnie mogłoby skończyć się na paru bliznach, ale w nocy – jak mówił Arciszewski:Długoszewskiego wraz z łóżkiem wyniesiono na podwórze więzienne. Pod szubienicą odczytano wyrok. Kat założył stryczek na obandażowaną szyję i z pomocnikami wyciągnął skazańca z łóżka na szubienicę. Z przerwanych ran trysnęła krew na biel koszuli. Ani przedtem, ani potem podwórze więzienne nie było świadkiem tak drastycznego wykonania wyroku (…).„Bili mnie przez całą drogę…”Brutalności carskich funkcjonariuszy doświadczył też Jan Kwapiński. W przyszłości miał zostać prezydentem Łodzi, a później wicepremierem emigracyjnego rządu polskiego, teraz jednak miał 22 lata, był instruktorem bojówki, z którą napadał na sklepy monopolowe w okolicach Zawiercia. Schwytano go podczas odwrotu z jednej z takich akcji:Po spisaniu pierwszego protokołu zostałem przewieziony przez kozaków na wynajętej furze z Włodowic do Zawiercia. Kozacy bili mnie przez całą drogę w straszny sposób, gdy przywieziono mnie do Zawiercia, odległego o 5 km, byłem kompletnie nieprzytomny (…). O godz. 6 wieczorem przywieziono mnie do miejscowego więzienia skatowanego w okropny sposób i ulokowano w jakiejś piekielnie brudnej celi na 1 piętrze. Dali mi jakiś brudny siennik z milionem robactwa zamiast publiczna Ofiarą brutalności carskiej policji padł między innymi Jan Kwapiński, późniejszy prezydent dwie godziny po zamknięciu mnie w celi zjawił się patrol kozacki ze starszym policjantem dla przeprowadzenia na mnie badania śledczego, do miejscowego naczelnika straży ziemskiej. Byłem tak pobity, że o własnych siłach nie mogłem ustać. Po drodze bito mnie kolbami. W samym budynku naczelnika stojący na warcie kozak uderzył mnie kolbą w twarz tak silnie, że potoczyłem się ze schodów i runąłem jak długi na podłodze. Na mój krzyk wyszedł naczelnik i zgromił kozaków za to, że mnie bili. Twarz miałem zalaną krwią, odnosiłem wrażenie, że wybili mi lewe oko (…).Wzajemna brutalność narastała z biegiem czasu. Jeśli jeszcze na początku stulecia carskie represje nigdy nie dotyczyły kobiet – na przykład żon rewolucjonistów, nawet jeśli same były aktywnymi działaczkami, to im dalej od 1905 roku, tym częściej traktowane były na równi z sytuacje zdarzały się podobno na tzw. etapach, czyli więziennych przystankach w drodze na zsyłkę czy katorgę. Tutaj oprócz skrajnie, często siedmiokrotnie ponad normę przepełnionych cel czekały skazańców pobicia i gwałty, przy czym regułą było, że im dalej w głąb Rosji, tym częstsze i okrutniejsze. Niejaka Spirydonówna, która zastrzeliła naczelnika Ochrany w Tambowie, pisała później:Kazali rozebrać mnie do naga i zabronili napalić w celi. Nagą, lżąc ordynarnie, bili mnie nahajkami, wrzeszcząc „ach ty taka owaka, powiedz mowę agitacyjną!”. Na jedno oko już nie widziałam i prawa część twarzy była okropnie rozbita. Kaci dotykali tej części, przyciskali i pytali: „boli, malutka?”. publiczna Przemocy ze strony strażników więziennych doświadczyła między innymi Maria mi po jednym włosy z głowy, pytając o nazwiska rewolucjonistów. Gasili papierosy o moje ciało, mówiąc: „krzycz-że swołocz! Nie bój się, będziesz krzyczeć. Oddamy cię na noc kozakom”. (…) Oficer pijany i łaskawy zawlókł mnie do drugiej klasy. Ręce obejmują mnie i rozkładają. Usta pijane szepczą ohydnie: „co za pierś atłasowa, jakie ciało delikatne”. Brak sił na walkę, brak sił, by odepchnąć…Próchnik podaje, że znany jest tylko jeden przypadek wykonania na kobiecie wyroku śmierci. Jak pisał:Było to w Łodzi. Gubernator wojenny, generał Kaznakow, skazał bez sądu na śmierć szereg robotników, robotnicę Albinę Miller (z SDKPiL) w sprawie zabójstwa fabrykanta Silbersteina. Została rozstrzelana. W obliczu śmierci zachowała się bardzo odważnie. Przywiązana do drzewa drwiła z siepaczy i, jak opisuje jej obrońca, „umierała tak, jakby szła na wesele”.„Więzienie-hotel”?Ale brutalność nie była regułą i prawdę mówiąc, częściej stykano się z nią bezpośrednio po aresztowaniu, na cyrkułach i w przechodnich aresztach niż w samych już więzieniach, które w Polsce wcale nie cieszyły się ponurą sławą. Choćby osławiony X Pawilon Cytadeli, który siał grozę w czasach powstania styczniowego, w oczach Józefa Piłsudskiego jawił się niemal ośrodkiem wypoczynkowym:Gdy siedziałem w więzieniach w Rosji, widziałem dbałość o to, aby więzienie rodziło strach (…). Polskie więzienia pod zaborem rosyjskim są całkiem inne. W Polsce wyobrazicielem tych więzień jest Cytadela, X Pawilon. Ci, którzy zamykali do tych więzień, nie dbali o nic. Wszystkich szkodliwych zamykano w więzieniu. Toteż tak wesołego więzienia jak X Pawilon na świecie nie widziałem. Wszystko prawie jest dopuszczalne, to, co gdzieś indziej jest surowo publiczna Józef Piłsudski, zajmujący jedną z cel X Pawilonu, wspominał później, że tak wesołego więzienia nigdy nie pokolenie w murach rozkopuje tunele, które najspokojniej naprawiają, by następne pokolenie te tunele znowu świdrowało. Tak jakby to było tylko formalnością, że właściwie tuneli robić nie wolno, ale niech ich diabli, niech sobie robią tunele więzienne. Więzienie, w którym wszystko poruszać można, przerzucić stale z miejsca na miejsce, łóżko przeciągać – takiego więzienia-hotelu nie spostrzeżenia potwierdza i uzupełnia słynny później ekonomista Zygmunt Heryng, który trafił do X Pawilonu w 1879 roku, jako dziarski dwudziestopięciolatek, w drodze na zesłanie do Jenisejska:Doznałem uczucia prawdziwej ulgi, kiedy wysiadłszy z dorożki, przekonałem się, że właśnie ku Cytadeli podążamy. X Pawilon, z którym łączą się tak straszne wspomnienia z czasów powstania, w tym okresie nie budził już wcale grozy. (…) Bo i nie mogła zbytnio przerażać perspektywa siedzenia w więzieniu, gdzie więźniowie mają tyle swobody, że wydają pismo mówił o „Głosie Więźnia” – przepisywanej ręcznie gazetce, z trzema działami: publicystycznym, literackim i humorystycznym, redagowanej – nielegalnie, rzecz jasna – w X Pawilonie, ale dystrybuowanej nawet za granicami zaboru. Niewiele zresztą brakowało, a weszłoby ono na stałe do historii literatury polskiej, gdyż tylko przypadkiem nie postawił tam swoich pierwszych kroków późniejszy wybitny pisarz Wacław Sieroszewski (…).Więzienny alfabetPiękna polszczyzna Sieroszewskiego miała jeszcze poczekać na swoją publikację. Przyszły etnograf i literat musiał tymczasem poznać kolejny język – więzienny – tzw. stukanie. Jak przekonuje Heryng, w więzieniu nie dało się go nie nauczyć. Jak wspominał:Zaledwie zdążył strażnik zamknąć za mną drzwi celi więziennej, gdy ze wszystkich stron dały się słyszeć pukania, coraz to głośniejsze, coraz bardziej natarczywe. Pukaniem bezładnym dałem znać, że słyszę, ale odpowiedzieć jeszcze nie umiem. Wkrótce spod odstającej od podłogi listwy wsunął się zwinięty jak fidybus arkusik papieru z alfabetem było pozornie dość proste. Litery dzieliły się na pięć rzędów, cztery rzędy miały po pięć liter, ostatni tylko trzy. Pukający najpierw wystukiwał rząd, a po pewnej pauzie kolejne miejsce litery w danym rzędzie (…).Mimo nieskomplikowanej formy posługiwanie się alfabetem nastręczało jednak spore trudności. Heryng narzekał: „Wystukanie dłuższego wyrazu zajmowało minutę. Można było też porozumiewać się tylko z sąsiadami po lewej i po prawej. Więzień z góry mógł tupaniem wystukać coś więźniowi na dole, ale w drugą stronę to już kłopot”. Kozłowski/CC BY-SA Zygmunt Heryng wspominał, że więźniowie X Pawilonu tworzyli nawet własną artykuły, gazety… Ówcześni pensjonariusze zaborczych kazamatów wykazywali generalnie spore ciągoty literacko-publicystyczne. I to, jak się okazuje, niezależnie od narodowości zaborcy. W podległym cesarzowi Austro-Węgier więzieniu w Tarnopolu stworzono mianowicie również lokalny periodyk (…).Wracając jednak do X Pawilonu. Trzeba przyznać, że najpoważniejszym z nim problemem nie była sama odsiadka, lecz, po pierwsze, to, że tam właśnie wykonywano najwięcej wyroków śmierci, po drugie zaś – więzienie mieściło się w murach doskonale strzeżonej i stale obsadzonej wojskiem twierdzy. A to czyniło ucieczkę z niego w zasadzie niemożliwą. Teoretycznie, bo uciekł z niego właśnie tekst stanowi fragment książki Wojciecha Lady pt. Polscy terroryści, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak lead, ilustracje wraz z podpisami, informacje i wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. By zachować integralność tekstu, usunięto z niego przypisy znajdujące się w wersji oni wywalczyli polską niepodległość:
komisariat policji w carskiej Rosji ★★★ ADMIRAŁ: oficer na statku ★★★ FLORIAN: święty (zm. 304), rzymski oficer w Noricum ★★★ GENERAŁ: oficer wysoki rangą ★ KATORGA: przymusowe roboty w Rosji carskiej ★★★ OCHRANA: tajna policja carskiej Rosji ★★★ ŚLEDCZY: oficer z dochodzeniówki ★★★ ADIUTANT: oficer
Oprycznina – formalnie działająca tylko przez około siedem lat – uważana jest raczej za zamknięty rozdział rosyjskiej historii, aniżeli początek trwającej po dziś dzień mrocznej tradycji państwa policyjnego. Iwan Groźny powołał ją w w roku 1565, w trakcie wojny inflanckiej, po ciosie, jakim było dla niego przejście na wrogą polsko-litewską stronę dowódcy wojsk moskiewskich, księcia Andrzeja Kurbskiego. W głowie cara narastało przekonanie o tym, że jest osamotniony, a bojarzy szykują przeciw niemu spisek, więc należy zastosować środki nadzwyczajne. Chodziło zatem o stworzenie formacji, która skutecznie przeprowadziłaby carską kontrofensywę w polityce wewnętrznej. Ubrani w ciemne skromne szaty jeźdźcy z przymocowanymi do siodeł swoich koni głowami psów i miotłami (symbolicznie gryzący i zamiatający zdrajców cara) siali postrach nie tylko wśród bojarów, ale i całej ludności ziem moskiewskich. Byli wobec społeczeństwa na swój sposób wyobcowani. Słowo „oprycznik” w języku starorosyjskim oznacza człowieka wyodrębnionego, któremu się na wiele pozwala. Funkcjonariusze tej ówczesnej policji politycznej rekrutowali się głównie z drobnej szlachty lub cudzoziemskich najemników, co już samo w sobie stawiało możnowładztwo w trudnym położeniu. Ich okrutne praktyki miały służyć wzmocnieniu pozycji cara Wszechrusi – Iwana IV Groźnego oraz jego skutecznej rozprawie z bojarami. Tak więc oprycznina sprzyjała tendencjom egalitarnym, była instytucją antyoligarchiczną. Iwan Groźny jako reformator kraju wyprzedził zatem o niecałe dwa stulecia Piotra I Wielkiego – monarchę, który jest najbardziej kojarzony z rosyjskimi dążeniami ku nowoczesności. Poszedł tą samą drogą, jaką podążali w tamtym czasie inni władcy europejscy. Na Starym Kontynencie rodziła się nowożytna monarchia absolutna. Podejmowane były próby podporządkowania scentralizowanemu państwu władzy duchownej (sekularyzacja) oraz ograniczania przez to państwo przywilejów wyższych warstw społecznych. Iwan znalazł się w „awangardzie postępu”, która odczarowywała rzeczywistość z politycznych „przesądów” średniowiecznego feudalizmu. W powyższym kontekście aż dziw bierze, że po czterech stuleciach oprycznina uchodzi za synonim tego wszystkiego, co oddziela Rosję od nowoczesnego świata. Dzisiejszą opryczniną są z zachodniej liberalnej perspektywy rosyjskie służby specjalne, którym powszechnie przypisuje się istotny zakulisowy, a więc antydemokratyczny wpływ na politykę Moskwy. Towarzyszy temu na Zachodzie przekonanie o odmienności Rosji względem cywilizacji europejskiej. Takie zachodnie dogmaty polityczne, jak swobody obywatelskie, realny pluralizm partyjny, jawna cywilna kontrola nad siłowymi organami państwa, nie mieszczą się przecież w ramach rosyjskiej „demokracji suwerennej”, która de facto jest systemem odgórnie sterowanym o cechach autorytarnych. [srodtytul]Mroczne oblicze opryczniny[/srodtytul] Oprycznicy dopuszczali się nagminnie aktów bestialstwa: tortur, okrutnych mordów. Siali terror, kierując się zasadą odpowiedzialności zbiorowej. Przemoc, jakiej używali w rozprawie z realnymi lub domniemanymi przeciwnikami cara, sięgała kobiet, dzieci, służących. Represje te jednak odbiły się na kondycji militarno-obronnej państwa moskiewskiego. Oprycznicy popadli w carską niełaskę po ataku w roku 1571 wojsk chana krymskiego Dewleta I Gireja, które dotarły do samej Moskwy, wywołując pożar miasta. Przerażony Iwan doszedł do wniosku, że w dramatycznym momencie oprycznicy go zawiedli. W roku 1572 formację tę rozwiązał. Znany pisarz Władimir Sorokin pytany o fenomen opryczniny stwierdza: – To potworne zjawisko nie zostało jak do tej pory adekwatnie scharakteryzowane w literaturze rosyjskiej. Jest tylko jedna poruszająca tę problematykę powieść – „Książę Srebrny” Aleksieja Tołstoja. Reszta to lekkie ujęcia tematu. I rozumiem, dlaczego tak jest. Żeby bowiem opisać istotę opryczniny, potrzebujemy nowego markiza de Sade'a. Żadna cenzura by takiego opisu nie przepuściła. Zjawisko, które nie jest opisane, wymyka się wszelkim wyobrażeniom. Sorokin jest autorem opublikowanej kilka lat temu powieści „Dzień oprycznika”. Akcja tego political fiction dzieje się w 2027 roku. Historia Rosji zatacza koło. Kraj od reszty świata, zdominowanego przez Chiny, odgradza wielki mur. Jedyne relacje międzynarodowe, jakie utrzymuje Rosja, to handel surowcami. Dziełami Tołstoja i Dostojewskiego pali się w piecu, do publicznego obiegu literatury dopuszczone są wyłącznie panegiryki na cześć monarchy. Bohaterem utworu jest Andriej Komiaga, funkcjonariusz opryczniny, która ponownie staje się filarem rosyjskiego reżimu. – Z pewnością nie jest to powieść futurologiczna – wyjaśnia Sorokin. I dodaje: – Model państwa, jakie zbudował w połowie XVI wieku Iwan Groźny, nie zmienił się do chwili obecnej. Przez minione osiem lat prezydentury Putina dał on o sobie znać bardzo mocno. Współcześni oprycznicy rozbijają się mercedesami, korzystają z telefonów komórkowych, lecz moralność tego rodzaju ludzi nie uległa od pięciu wieków zmianie. W mroczne oblicze opryczniny wkomponowuje się również film „Car” w reżyserii Pawła Łungina. To zupełnie inne ujęcie tematu niż słynny obraz Siergieja Eisensteina „Iwan Groźny” z roku 1944, stanowiący poniekąd alegoryczne uzasadnienie stalinowskiej dyktatury. Superprodukcja z roku 2009 przedstawia konflikt Iwana z metropolitą moskiewskim Filipem II. Ów mnich, prawosławny święty, zginął męczeńską śmiercią uduszony przez oprycznika Skuratowa Malutę za sprzeciwianie się woli tyrana przejawiającej się chociażby w zbrodniach popełnianych na zasłużonych dla ojczyzny bojarach. [srodtytul]Ratunkiem jest prawosławie[/srodtytul] Łunginowski Iwan Groźny szuka usprawiedliwienia dla swoich działań, mówiąc: „Może jako człowiek jestem grzesznikiem, ale jako car mam rację”. Następuje tu kolizja – by odwołać się do terminologii Maksa Webera – etyki przekonań z etyką odpowiedzialności. Władca w poczuciu (niech będzie, że złudnym) odpowiedzialności za państwo zawiesza wyrastające z religii wartości moralne. „Cel uświęca środki” – klasyczna fraza Macchiavellego realizuje się w rządach Iwana. Dokonuje się to zgodnie z modernizacyjną tendencją emancypacji polityki od religii. „Car” wpisuje się w pewną historiozoficzną wizję, którą reżyser lansuje i w innych swoich obrazach. Dwie dekady temu Łungin, rosyjski inteligent pochodzenia żydowskiego, nakręcił „Taxi Blues” i „Luna Park” – filmy będące wyrazem strachu przed anarchizacją i rozkładem sowieckiego społeczeństwa schyłku pieriestrojki. Zwykli Rosjanie są w nich przedstawieni jako niezdolni się odnaleźć wobec tempa gwałtownych przemian, ulegający nastrojom ksenofobicznym, brutalni troglodyci. Z tym że reżyser nie tyle ich piętnuje czy potępia (taksówkarza Iwana i przywódcę gangu Czyścicieli Andrieja traktuje nawet z wyrozumiałością), ile raczej usiłuje zgłębić historyczne zjawisko, którego jest świadkiem. Po nawróceniu na prawosławie Łungin nadal nie szczędzi krytyki Rosji. Tak jest w przypadku głośnego w Polsce obrazu „Wyspa” z roku 2006. Pielgrzymi przybywający z rozmaitymi sprawami (chociażby z osobliwą prośbą... o błogosławieństwo dla aborcji) do jurodiwego ojca Anatolija to ofiary duchowego oraz moralnego spustoszenia, jakie przyniósł realny komunizm. Ratunkiem dla Rosji jest chrześcijaństwo. Podobną wymowę ma „Car”. Rządy silnej carskiej ręki nie są w stanie uczynić z Rosjan ludzi cywilizowanych. Nic tu nie wskóra żadna modernizacja, nawet modernizacja narzędzi tortur. Może to uczynić jedynie Cerkiew. Łungin w „Carze” kontestuje dziedzictwo przejętego z Bizancjum rosyjskiego cezaropapizmu jako paliwa dla nowożytnych rosyjskich tyranii. Polityczny prymat tronu nad ołtarzem – sugeruje twórca filmu – stawia Cerkiew w kłopotliwej sytuacji, ponieważ chrześcijanie mają obowiązek sprzeciwiać się władzy pomazańca Bożego, jeśli tylko przekracza on prawo Boże. Znamienne wydaje się to, co podkreśla Lew Gudkow, socjolog, dyrektor niezależnego ośrodka badań opinii społecznej Centrum Lewady: – „Car” spotkał się z negatywnymi opiniami płynącymi ze strony Cerkwi. Natomiast elita polityczna praktycznie nie zareagowała na film. Ogólnie został on słabo przyjęty, a nawet po prostu go przemilczano. Potwierdzeniem słów Gudkowa jest opinia księdza Wsiewołoda Czaplina, przewodniczącego Synodalnego Wydziału do spraw Kontaktów Cerkwi ze Społeczeństwem. Metropolita Filip – uważa on – został w filmie Łungina przedstawiony nie jak święty, lecz jak bohater świecki – dysydent czasów sowieckich, pacyfista i humanista. [srodtytul]Przeciw globalnym czekistom[/srodtytul] Iwan Groźny ma we współczesnej Rosji także swoich apologetów, i to wśród czołowych intelektualistów. Zaliczyć do nich można zmarłego w roku 2003 filozofa politycznego Aleksandra Panarina. Dla niego okres opryczniny to klucz do zrozumienia polityki rosyjskiej. Wedle formułowanej przez Panarina idei rosyjskiej głównym oponentem państwa jest możnowładztwo. Chce się ono wymknąć spod kontroli państwa i narzucić całej zbiorowości podwójne standardy, co zagraża jedności kraju oraz suwerenności władzy. Odpowiedzią na to jest samodzierżawie – car szuka oparcia dla swoich rządów w niższych warstwach społecznych, aby zahamować samowolę możnowładztwa. Czcigodny car i czcigodny lud – oto dwa święte bieguny idei rosyjskiej, między które wpycha się element trzeci, bojarski, dążący do zerwania więzi łączącej cara z ludem. Tropem Panarina poszli, chcąc nie chcąc, uczestnicy debaty zorganizowanej w tym roku przez moskiewski think tank Instytut Dynamicznego Konserwatyzmu. Socjolog Andriej Fursow w swoim wystąpieniu stwierdził, że policja polityczna Iwana Groźnego to szczególnie załgany fragment dziejów Rosji, o czym świadczy również film „Car”. W porównaniu z innymi mającymi krew na rękach XVI-wiecznymi władcami europejskimi (Karol IX Walezjusz, Henryk VIII, Elżbieta I) Iwan zachowywał się dość umiarkowanie. Oczywiście, jak w przypadku każdych specsłużb, w opryczninie trafiali się łajdacy, ale nie w tym tkwi sedno sprawy. Chodzi bowiem o to, że polityka ma swoje wymagania. Ktoś musi się podejmować zadań specjalnych, tak jak słynąca z czerwonego terroru Czeka, zwana też czerezwyczajką. Już sama nazwa „czerezwyczajka” oznacza organizację, która ma się zajmować sytuacjami nadzwyczajnymi. Fursow nawiązuje tu – świadomie lub nie – do koncepcji Carla Schmitta: polityka to sfera permanentnego stanu wyjątkowego, gdzie o wszystkim decydują niedające się przewidzieć czynniki wykraczające poza powszechnie przyjęte reguły gry. Stąd zapotrzebowanie na opryczninę i jej spadkobierców: gwardię Piotra Wielkiego, Czeka, GPU. Zresztą Rosja – uważa Fursow – nie wyróżnia się na tle innych krajów jakąś znaczącą rolą specsłużb w życiu politycznym. Działania NATO w Jugosławii czy Afganistanie świadczą o istnieniu globalnej czerezwyczajki. Przeciwstawić jej się powinna rosyjska nowa oprycznina strzegąca interesu swojego państwa. Zasadniczym problemem rosyjskiej historii pozostaje – zdaniem Fursowa – to, czy rodzime specsłużby działają na rzecz sojuszu państwa z ludem przeciw oligarchii i elementom obcym (Iwan Groźny, Stalin) czy sojuszu państwa z oligarchią i elementami obcymi (między innymi w celu kulturowej denacjonalizacji Rosji) przeciw ludowi (Piotr Wielki, Lenin, Gorbaczow). Inny uczestnik debaty w Instytucie Dynamicznego Konserwatyzmu (jego skądinąd dyrektor), pisarz i publicysta Witalij Awerianow (autor wystąpienia pod wymownym tytułem „Opricznina – modernizacija po-russki”), zmierzył się z kwestią podobieństw między czasami Iwana Groźnego a XXI stuleciem. Według niego element bojarski wciela się dziś w elitę kremlowską oraz partię władzy Jedna Rosja. Polityczny establishment, wbrew rzucanym konserwatywnym i patriotycznym sloganom, zachowuje się defensywnie. Obsługując interesy oligarchów, kontynuuje właściwie linię Jelcyna. Putinowski reżim nie ma więc z rządami Iwana i opryczniną nic wspólnego. Awerianow słusznie przywiązuje wagę do znaczącej roli oligarchów w rosyjskiej polityce. Myli się natomiast, twierdząc, że współudziału w rządzeniu nie mają rodzime specsłużby. Nowi oprycznicy (z ich środowiska wywodzi się Putin) zawarli sojusz z tą częścią nowych bojarów, która się zgodziła na współpracę z nimi (Michaił Chodorkowski się nie zgodził, więc ponosi tego konsekwencje). Gdyby przyjąć podejście Fursowa, to oznaczałoby to, że mamy do czynienia z modelem Piotra Wielkiego: sojusz państwa z oligarchią i elementami obcymi przeciw ludowi. Towarzyszy temu jednak przekaz propagandowy wskazujący na coś innego: żadnego sojuszu władzy politycznej z oligarchami nie ma, a prezydent i premier to dobrzy gospodarze zatroskani losem zwykłych obywateli i stawiający się w oczach opinii w opozycji do nadużywających swoich możliwości oligarchów, biurokratów oraz elementów obcych. Koniunktura ekonomiczna pierwszej dekady XXI wieku (aż do kryzysu ostatnich dwóch lat) sprzyjała takiej propagandzie – lud można było kupować tym, co państwo zarobiło na sprzedaży ropy naftowej i gazu. Tak więc od niemal pięciu stuleci Rosja miota się między dwoma zasadniczymi modelami swojej nowoczesności: modelem Iwana Groźnego i modelem Piotra Wielkiego. W obu przypadkach odradzająca się oprycznina odgrywa kluczową rolę w procesie swoistej modernizacji. Mamy tu jednak do czynienia z hybrydalną, eurazjatycką kulturą polityczną, która ukształtowała się w wyniku spotkania ze Złotą Ordą. Znajdujące się niegdyś pod jarzmem tatarsko-mongolskim rozległe tereny dzisiejszej Rosji są niepodatne na to, co chce im zaserwować liberalny Zachód. Wysiłki na rzecz poddania Rosji zachodnim, liberalnym standardom skazane są zatem na klęskę. Poszukiwanie alternatywnej ścieżki rozwoju Rosji musi być motywowane czymś innym aniżeli chęcią doszlusowania tego kraju do wolnego świata. Rosja potrzebuje nie modernizacji, lecz odzyskania swojej europejskiej tożsamości. Rosjanie powinni uruchomić rodzime przednowoczesne zasoby, o ile gdzieś się one jeszcze zachowały. Takim zasobem mogłaby być tradycja nowogrodzkiej Republiki Bojarskiej. Nowogród Wielki stanowił demokrację szlachecką, którą zlikwidował – zdobywając go w roku 1478 w ramach jednoczenia ziem ruskich – wielki książę moskiewski Iwan III Srogi. Z kolei Iwan Groźny miasto to oskarżył o zdradę na rzecz Litwy. W latach 1569 – 1570 Nowogród został zmasakrowany przez ekspedycję karną opryczników. Całej akcji sprzeciwiał się metropolita Filip. To wydarzenie ma rangę symboliczną. Kultura polityczna Republiki Bojarskiej łączyła Ruś z Europą, a ówczesne prawosławie nie było jeszcze skażone nowożytnym rosyjskim cezaropapizmem. [srodtytul]Szansa w rozpadzie[/srodtytul] Z nawiązaniem do tradycji Nowogrodu łączy się szansa dla Rosji, jaką mógłby być... jej rozpad. Mówią o tym obecnie rosyjscy liberalni intelektualiści: Władimir Bukowski i Lilia Szewcowa, którzy akurat w tej kwestii zdają się wybiegać poza importowane z Zachodu, niemające szans realizacji projekty ideowe. To ma być ciąg dalszy tego, co się zaczęło w roku 1991. Chodzi o odłączenie od Rosji między innymi Tatarstanu, Baszkirii, republik północnokaukaskich, a także o autonomizację poszczególnych rdzennie rosyjskich regionów kraju. Taka radykalna decentralizacja może paradoksalnie ułatwić współpracę między powstałymi w rezultacie zmian nowymi podmiotami. Filozof Wadim Sztepa wyjaśnia to następująco: – Między poszczególnymi regionami kraju nie będzie sensu stawiać ani drutów kolczastych, ani posterunków granicznych. Ludzie nie chcą już cedować władzy na Moskwę, która umie tylko wypompowywać zewsząd bogactwa i rozkazywać. Takie spojrzenie może się oczywiście dziś jak najbardziej jawić jako utopijna tęsknota za bezpowrotną przeszłością. Niemniej jednak woda drąży skałę. Kiedyś przecież w końcu wymrą duchowni będący w przeszłości na służbie KGB. Wtedy – wyobraźmy sobie taki scenariusz – kolejne młode pokolenia hierarchów cerkiewnych uznają, że chrześcijaństwo to nie tylko głos sprzeciwu wobec zachodniej „cywilizacji śmierci”, ale i wobec nadużyć rodzimej władzy politycznej. Wówczas prawosławie zacznie też sprzyjać radykalnej decentralizacji. Chodzi przecież nie o jakieś importowane projekty inżynierii społecznej, lecz o rdzenne, chociaż zapomniane, tradycje. Być może tylko to jest skutecznym sposobem na przezwyciężenie dziedzictwa opryczniny. [i]Autor jest dziennikarzem i publicystą, autorem książki „Słudzy i wrogowie imperium. Rosyjskie rozmowy o końcu historii” (2009). W latach 2006 – 2010 był współpracownikiem „Europy” (ostatnio comiesięcznego magazynu „Newsweeka”).[/i]
W carskiej Rosji trwała istna plaga rozkopywania scytyjskich grobowców, o których wiadomo było, że mogą zawierać złote skarby, gdyż chowano w nich zwykle znacznych wojowników w otoczeniu
Po 94 latach przerwy porządku w Rosji znów będą strzec policjanci. We wtorek w życie weszła uchwalona z inicjatywy prezydenta Dmitrija Miedwiediewa ustawa, likwidująca kojarzącą się z czasami władzy ludowej milicję. Z propozycją przywrócenia organom ścigania ich nazwy z carskich czasów Miedwiediew wystąpił w sierpniu 2010 roku. Prezydent argumentował wówczas, że poprzednia nazwa jest przestarzała i nie oddaje istoty pracy organów spraw wewnętrznych. Jak zauważył, po rewolucji 1917 roku organy ochrony porządku prawnego w Rosji nazwano milicją, by podkreślić ich "ludowy, robotniczo-chłopski charakter". Obecnie - oświadczył - "potrzebni są ludzie profesjonalni, funkcjonariusze, którzy pracują efektywnie, uczciwie i w sposób dobrze zorganizowany". >>>Wzruszyć ramionami, oddać krew - jak Rosjanie radzą sobie z zamachami Ustawa o policji przewiduje nie tylko zmianę nazwy organów ścigania, ale także uwolnienie ich od takich funkcji, jak badanie stanu technicznego pojazdów samochodowych, prowadzenie izb wytrzeźwień i wydalanie nielegalnych imigrantów. Policjanci zostaną też odciążeni od różnych biurokratycznych obowiązków. Zachowają natomiast prawo do świadczenia za pieniądze usług ochroniarskich, co krytycy milicji uważali za jedną z najbardziej korupcjogennych sfer. Pełna przemiana milicjantów w policjantów nastąpi jednak dopiero 1 stycznia 2012 roku. Do tego czasu policjanci będą nosić stare mundury, jeździć w milicyjnych samochodach i pracować w dyżurnych jednostkach milicji. Wszyscy milicjanci otrzymali już wypowiedzenia. Jednocześnie nadano im status "pełniących obowiązki". Przed ponownym zatrudnieniem powinni przejść obowiązkową, trójstopniową weryfikację. Na początku czeka ich test u psychologa, podczas którego muszą odpowiedzieć na 587 pytań. Następnie kandydaci na policjantów winni stanąć przed resortową komisją lekarską, a na koniec poddać się badaniu na wariografie. Weryfikacja potrwa do końca kwietnia. Przyszli policjanci muszą też przedstawić rekomendacje od czynnych funkcjonariuszy szczebla dowódczego, którzy w ten sposób będą ponosić współodpowiedzialność za dalsze postępowanie podwładnych. Warunkiem przyjęcia do policji jest także egzamin ze znajomości prawa. >>>Rosjanie w Alpach wypierają Austriaków Według Ośrodka Jurija Lewady, niezależnej pracowni badań społecznych, 67 procent Rosjan bardziej boi się milicji niż przestępców,„ ”a 77 procent czuje się bezsilna wobec samowoli służb. Obecna reforma organów ochrony porządku prawnego ma to zmienić. Animatorzy zmian zapewniają, że policja - w odróżnieniu od milicji - nie będzie ani "karzącym mieczem państwa", ani "instytucją przymuszania", będzie natomiast bronić praw oraz swobód człowieka i obywatela, przeciwdziałać przestępczości, ochraniać porządek prawny i zapewniać bezpieczeństwo publiczne. Miedwiediew zdecydował też, że liczebność organów spraw wewnętrznych do końca 2011 roku zostanie zmniejszona z 1,28 mln do 1,1 mln osób.
\n\n \n \ntajna policja w carskiej rosji
Piękno i ponadczasowość manifestu Tymczasowego Rządu Narodowego. .Dnia 22 stycznia 1863 roku ogłoszony został manifest Tymczasowego Rządu Narodowego, wzywający „naród Polski, Litwy i Rusi” do zbrojnej walki przeciw „nikczemnemu rządowi najezdniczemu” – carskiej Rosji. Ta ostatnia, „rozwścieklona oporem męczonej przezeń
Dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak również kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy Jaroszyński z sukcesem inwestował w liczne przedsięwzięcia W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach. Łącznie Jaroszyński miał zgromadzić 1 mld 276 mln rubli. Przeliczając na dzisiejsze pieniądze, byłoby to ponad 200 mld zł W czasie ostatnich lat istnienia carskiej Rosji polski miliarder zaangażował się w zwalczanie ruchu bolszewickiego i ochronę rodziny cara przed komunistami Korzystając z poparcia brytyjskiego rządu, Jaroszyński starał się doprowadzić do bankructwa i załamania się państwa bolszewickiego Więcej o historii przeczytasz na stronie głównej Karol Jaroszyński był jedną z najwybitniejszych postaci finansowej oligarchii przedrewolucyjnej Rosji. Badanie działań jego syndykatu pozwala głębiej zrozumieć relacje między rosyjskimi i zachodnimi finansistami przed i po wybuchu Rewolucji Październikowej w 1917 r. oraz pewne aspekty zaplecza finansowego kontrrewolucji i antysowieckiej interwencji wojskowej. Niektóre okoliczności funkcjonowania Jaroszyńskiego w latach 1917–1918 stały się znane dopiero po publikacji książki pt. "The Allies and the Russian Collapse 1917–1920" (Londyn 1981 r.), autorstwa brytyjskiego dziennikarza Michaela Kettle’a. On jako pierwszy uzyskał przywilej zapoznania się z supertajnymi materiałami angielskiego Gabinetu Wojennego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wywiadu. Działania syndykatu Jaroszyńskiego przyciągnęły uwagę także sowieckich i rosyjskich badaczy historii. Dane Kettle'a potwierdzają dostępne dokumenty Centralnego Archiwum Państwowego Rosji, wcześniej bardzo trudno dostępne nawet dla zaufanych historyków i dziennikarzy radzieckich, albowiem teza o Rewolucji Październikowej za pieniądze niemieckie była zbyt kompromitująca dla komunistów – pisze "Passa". Wygrał w Monte Carlo 774 kg czystego złota Urodzony 13 grudnia 1877 r. w Kijowie Karol Jaroszyński pochodził z rodziny polskich właścicieli ziemskich, którzy posiadali duże majątki w regionie Winnicy. W 1834 r. ród został nobilitowany. Daniel Beauvois – w swojej pracy pt. „Trójkąt ukraiński” (wyd. IV, Lublin 2018) – zamieścił listę polskich właścicieli ziemskich na (prawobrzeżnej) Ukrainie, posiadających w 1849 r. nie mniej niż 1000 chłopów pańszczyźnianych. W spisie tym znalazło się pięć linii rodu Jaroszyńskich sprawujących rząd dusz łącznie nad 14 652 poddanymi. Podczas wizyty cara Mikołaja II w Kijowie w 1911 r. Franciszek Jaroszyński, brat Karola, został awansowany na młodszego szambelana dworu, co przybliżyło rodzinę do najwyższych kręgów władzy. Karol już wtedy był człowiekiem bardzo zamożnym, po rozbiciu w 1909 r. banku w kasynie gry w Monte Carlo, gdzie w ruletę wygrał w przeliczeniu milion rubli. W dużym uproszczeniu można założyć, iż przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gr. złota, Karol wyjechał z kasyna z 774 kg czystego kruszcu. Początkowo Jaroszyński pobierał nauki w Pierwszym Gimnazjum Męskim w Kijowie, by następnie wylądować w oddziale handlowym Moskiewskiej Szkoły Realnej. Co to może oznaczać? Może to być świadectwem, że Jaroszyński miał kłopoty z nauką i nie ukończył gimnazjum, bo gdyby je ukończył, rozpocząłby studia uniwersyteckie, a nie naukę w szkole realnej (zawodowej). Po przedwcześnie zmarłym ojcu przypadła mu część spadku szacowana na około 350 tys. ówczesnych funtów (brytyjskich). Zarówno dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak i kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy, Karol Jaroszyński z sukcesem inwestował w cukrownie, fabryki, kopalnie, towarzystwa żeglugowe, a przede wszystkim w banki. Wybuch I wojny światowej potroił zyski polsko-rosyjskiego nababa, zarobił wtedy kolejne miliony na dostawach dla carskiego wojska. Stał się właścicielem 53 cukrowni i rafinerii, kopalni, stalowni, towarzystw kolejowych i żeglugowych, fabryk, koncernów naftowych, towarzystw ubezpieczeniowych etc. Posiadał również większościowe udziały w 12 bankach petersburskich (Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Rosyjski Bank Handlu Zagranicznego, Bank Wschodnio-Azjatycki, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny), a także w Syberyjskim Banku Handlowym w Jekaterynburgu, Prywatnym Banku Handlowym w Kijowie oraz Zjednoczonym Banku w Moskwie. Umiejętnie i w sposób wyrafinowany żonglując funduszami banków, Jaroszyński był w stanie przeprowadzać operacje finansowe i gospodarcze na gigantyczną skalę, stając się szybko jednym z najpotężniejszych, o ile nie najpotężniejszym, magnatem finansowym w carskiej Rosji. Dla sprawnego zarządzania syndykatem utworzył Radę, w skład której wchodziło 5 carskich ministrów i 10 senatorów, Władimir Kokowcow, były prezes Rady Ministrów oraz Aleksiej Łopuchin, były dyrektor departamentu policji. Siedziba syndykatu noszącego nazwę "Zarząd dóbr i interesów Karola Jaroszyńskiego" mieściła się w kijowskim Grand Hotelu w al. Chreszczatyk 22. Ten nieprawdopodobnie bogaty przedsiębiorca miał swoje pałace na Ukrainie ( Antopol), w Petersburgu, Kijowie, Odessie, w Warszawie (Al. Ujazdowskie 13), a także na Zachodzie (rezydencja w Londynie na Berkeley Street, we francuskim Beaulieu – willa Mont Stuart oraz w Monte Carlo). Międzynarodowy Bank Komercyjny w Petersburgu (fot. Stanisław Brzozowski) W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach, łącznie 1 mld 276 mln rubli. Kontrolował dziesiątki krajowych przedsiębiorstw branż metalurgicznej, mechanicznej, tekstylnej, transportu parowego i kolejowego, cukierniczej i innych. Przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gramów złota, majątek Karola Jaroszyńskiego miał równowartość około jednego tysiąca ton złota. Przeliczając go na pieniądze dzisiejsze, byłoby to ponad 200 mld zł. Wielki bogacz i wielki polski patriota Na początku I wojny światowej, kiedy przebywał w Rosji, nabył nieruchomość w Petersburgu pod adresem Nabrzeże Kanału Kriukowa 12 (kamienica mieszkalna, maneż i stajnie dla koni sportowych,), którą przeznaczył na urządzenie i siedzibę Domu i Klubu Młodzieży Polskiej "Zgoda". Znajdowała się tam zarówno siedziba towarzystwa "Sokół", najstarszego polskiego towarzystwa gimnastycznego promującego zdrowy styl życia, jak i piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). To najlepszy dowód, że Jaroszyński z całą pewnością czuł się Polakiem. Dom i Klub "Zgoda" zaczęły działać w dniu 30 maja 1917 r. W kompleksie mieściły się pomieszczenia mieszkalne i klubowe, wielka sala teatralna, pływalnia, a na dziedzińcu kort tenisowy. W 2000 r. kompleks został wpisany do rejestru zabytków miasta Petersburg. Jaroszyński był również dobroczyńcą i mecenasem Artura Rubinsteina wywodzącego się z narodowości żydowskiej polskiego wirtuoza fortepianu. W 1918 r. Karol Jaroszyński został prezesem Komitetu Organizacyjnego Uniwersytetu Katolickiego, na którego powstanie w Piotrogrodzie wyłożył ponad 8 mln rubli jako swój udział (drugim udziałowcem był Polak, inżynier komunikacji Franciszek Skąpski). Inicjatorem powołania placówki był ks. Idzi Radziszewski, naonczas rektor petersburskiej Akademii Duchownej, a później pierwszy rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Na początku XXI w. ukazały się dwie interesujące książki w języku angielskim, w których Karol Jaroszyński jest kluczową postacią. Pierwsza z nich (angielskie wydanie w 2001 r.) autorstwa pani Shay McNeal ukazała się także w języku polskim i nosi tytuł: "Ocalić cara Mikołaja II. Tajna misja uratowania rodziny carskiej". Druga książka autorstwa Michaela Occleshawa (angielskie wydanie 2006 r.) pt.: "Za kulisami rewolucji bolszewickiej" ukazała się po polsku w 2007 r. Foto: © Creative Commons Pałacyk Karola Jaroszyńskiego, tzw. „Dom Połowcowa” przy ul. B. Morskiej 52 w Petersburgu (fot. Yekaterina Borisov) Obie pozycje dotyczą tego samego okresu i tego samego tematu, który umownie można określić jako Rosja w latach 1914–1920. Książki powstały głównie na podstawie brytyjskich i amerykańskich materiałów archiwalnych, w znakomitej większości wcześniej niewykorzystywanych. Ciekawostką może być to, że zachowane w bibliotece Uniwersytetu Cambridge akta szefa brytyjskiego wywiadu w Piotrogrodzie, sir Samuela Hoare’a, odtajnione zostały dopiero w 2005 r. Zatruta igła w Operze Paryskiej Shay McNeal zbytnio uprościła wiele spraw. W jej pracy Polska praktycznie nie istnieje, niemniej Karol Jaroszyński, który określony jest jako Ukrainiec, to postać główna przewijająca się przez prawie 300 stron opracowania. Inną postacią, z którą autorka miała spore trudności, głównie chyba z powodu rosyjskiego alfabetu, to "ex carski urzędnik" von Lar-Larski. Chodzi najprawdopodobniej o Wonlar-Larskiego z bogatego rodu spod Smoleńska, z którego pochodził Aleksander Walerianowicz Wonlar-Larski, do 1915 r. właściciel majoratu Kozienice (85 km na południe od Warszawy). Takich niezręczności jest kilka, niemniej jednak książka Shay McNeal wnosi bardzo wiele nowych, ciekawych, ale często kontrowersyjnych elementów do – wydawałoby się – zamkniętej już historii cara Mikołaja II. W "Epilogu", to jest słowniku najważniejszych postaci, Shay McNeal napisała pod hasłem Karol Jaroszyński: "Umarł nieomal w nędzy w 1928 r. po przekazaniu pozostałej części swego majątku na rzecz Uniwersytetu Lubelskiego, największej uczelni jezuickiej w Polsce. Ostatnie lata jego życia były naznaczone cierpieniem w wyniku ukłucia go zatrutą igłą w Operze Paryskiej, co miało miejsce prawie w tym samym czasie, gdy Sidney Reilly, funkcjonariusz Scotland Yardu, a potem brytyjskich służb specjalnych, zniknął bez śladu gdzieś na terenie Sowieckiej Rosji". "Podejmowano też próby dyskredytowania osoby Jaroszyńskiego, ale na jego pogrzebie w Warszawie, niemal znikąd, pojawiło się blisko tysiąc osób, by oddać mu hołd. Nie było jednak wśród nich wdowy, ponieważ Jaroszyński nigdy się nie ożenił. Według rodziny, przed rewolucją zakochał się w jednej z córek cara, wydaje się jednak, że jego uczucie pozostało nieodwzajemnione. Mimo to jego rola w końcowych miesiącach uwięzienia rodziny cara Mikołaja II była ogromna". Shay McNeal dokonała oceny działalności Jaroszyńskiego w Rosji z punktu widzenia jego wpływu na możliwość uratowania cara i carskiej rodziny latem 1918 r. Foto: © Creative Commons Była siedziba Rosyjskiego Banku Handlu Zagranicznego w Petersburgu przy B. Morskiej 32 (fot. Dmitriy Guryanov) Wiosną i latem 1917 rodzina Romanowów więziona była w Carskim Siole, a później przebywała w odosobnieniu w Tobolsku. W tym okresie pieczę nad carską familią sprawował z ramienia "białych" władz rosyjskich pułkownik Eugeniusz Kobyliński, którego w Jekaterynburgu zastąpił zagorzały bolszewik Jakow Jurowski (właściwie Jankiel Chaimowicz Jurowski), dowódca plutonu egzekucyjnego i późniejszy zabójca cara (17 lipca 1918 r.). W Jekaterynburgu Romanowowie więzieni byli w domu należącym uprzednio do inżyniera górnictwa, profesora Nikołaja Ipatjewa. Warto też zauważyć, że w ostatnich dniach życia Mikołaja II w bolszewickich kręgach Jekaterynburga pojawił się niejaki Piotr Wojkow, kilka lat później ambasador Sowieckiej Rosji w Warszawie. W dniu 7 czerwca 1927 r. na dworcu kolejowym Warszawa Główna "biały" emigrant Borys Kowerda strzelił do Wojkowa, zabijając go na miejscu. Zamachowiec bronił się przed polskim sądem, usiłując przekonać sędziów, że powodem ataku był udział Wojkowa w kaźni Mikołaja II. Salwator carskiej rodziny z brytyjskim poparciem Natomiast Michael Occleshaw rozpatruje działalność Jaroszyńskiego z punktu widzenia jego wkładu w walkę z bolszewizmem. W obu przypadkach najważniejszym orężem były pieniądze, a przede wszystkim niezwykła umiejętność Karola Jaroszyńskiego w posługiwania się nimi. Te cechy stały się szczególnie cenne w roku 1917 i w następnych latach, ponieważ Rosja pogrążała się w gigantycznych długach. Od lipca 1917 r. Rosja była winna 2 mld 760 mln ówczesnych funtów Wielkiej Brytanii, 760 mln dolarów Francji, 280 mln dolarów Stanom Zjednoczonym oraz po 100 mln dolarów Włochom i Japonii. Jednak w dniu 7 grudnia 1917 r. bolszewicy wydali oświadczenie, że nie przyjmują do wiadomości istnienia wcześniejszych zagranicznych zobowiązań Rosji. W podpisanym 27 sierpnia 1918 r. traktacie dodatkowym Rosja wyraziła jedynie zgodę na zapłacenie Niemcom reperacji wojennych w wysokości 6 mld marek (dzisiejsze 200 mld USD), z których 10 i 30 września przekazano Niemcom 662,5 mln marek. Bolszewickie władze Rosji znalazły się w nadzwyczaj trudnej sytuacji finansowej. Jaroszyński stał się więc w takim stanie rzeczy głównym filarem działań, które historycy i politycy określili mianem "intrygi bankowej". Michael Occleshaw twierdzi, że Jaroszyńskiego wprowadził do gry w Wonlarlarski ( Wonlar-Larski – przyp. LK), kuzyn Michaiła Rodzianko, przewodniczącego Dumy oraz przywódcy kontrrewolucji na południu Rosji. Occleshaw przytacza w swojej książce fragment opinii brytyjskiego wywiadu o Jaroszyńskim: "Uznał (Jaroszyński – przyp. LK), że aby zostać wielkim i znanym człowiekiem, trzeba obracać ogromnymi sumami. Opracował ambitny plan finansowy oparty bardziej na spekulacji niż zamiłowaniu do tworzenia czy rozwoju przemysłu". Nieco dalej przywołuje opinię Rosjanina, informatora służb specjalnych: "Pan Jaroszyński jest bardzo wykształconym człowiekiem, bardzo bystrym, a także doskonałym dżentelmenem z manier i mowy. Te cechy przemawiają na jego korzyść i w piotrogrodzkich kręgach finansowych uważa się go za wpływową postać". Karol Jaroszyński był osobą zaufaną także na carskim dworze, a po aresztowaniu Romanowów stał się wręcz ich dobroczyńcą (opinia Shay McNeal oraz Michaela Occleshawa). Jedną z kolejnych ważnych postaci związanych z "aferą bankową", a jednocześnie prawą ręką Jaroszyńskiego, był owiany legendą agent brytyjskich służb specjalnych, wspomniany wyżej Sidney Reilly. Urodzony na ziemiach polskich w 1874 r. jako Salomon Grigoriewicz Rosenblum zmienił w 1899 r. nazwisko na Sidney George Reilly oraz uzyskał brytyjski paszport. Reilly przybył na początku kwietnia 1918 r. do Rosji, przyjmując tożsamość bolszewika Konstantina Relińskiego. Foto: Materiały prasowe Grobowiec Karola Jaroszyńskiego na Powązkach Kolejnym współpracownikiem Jaroszyńskiego był młody oficer artylerii Borys Sołowiow, pełniący bardzo odpowiedzialną i dyskretną funkcję kuriera cara Mikołaja oraz jego żony Aleksandry podczas ich uwięzienia. Ciekawostką jest to, że Sołowiow ożenił się z Marią, owdowiałą córką słynnego mnicha Grigorija Rasputina. Koncepcja "intrygi bankowej" powstała w Wielkiej Brytanii i miała na celu pokonanie bolszewików orężem finansowym, a przy okazji uwzględniała także plan ratowania cara oraz jego rodziny. Jesienią 1917 r. Jaroszyński złożył propozycję brytyjskiemu oficerowi misji wojskowej, pułkownikowi Terence’owi Keyesowi, pracownikowi wywiadu, ale wyższej rangi, że jeśli Londyn przeznaczy 200 mln rubli, zyska pełną kontrolę nad rosyjskim handlem zagranicznym poprzez: Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny, Wołżańsko-Kamski Bank Handlowy i syberyjskie banki kupieckie. Pozwoli to na założenie na południu Banku Kozackiego, który miałby finansować armię "białych" walczącą z bolszewikami. Michael Occleshaw pisze: "Pierwotny plan przewidywał dostarczenie Jaroszyńskiemu 5 milionów funtów brytyjskich, czyli 200 mln rubli na 3,5 proc. Sumę tę miały zabezpieczać jego udziały w kolejach, koncernach naftowych, cementowniach, cukrowniach, przedsiębiorstwach drzewnych, lniarskich, bawełnianych i węglowych, stanowiących własność banków, większość z nich pozostawała poza kontrolą bolszewików. Udziały Jaroszyńskiego miały wartość 350 mln rubli. Ze swej strony miał on nie tyle kupić udziały, ile dać Brytyjczykom połowę miejsc w radzie nadzorczej. Rada miała składać się z czterech członków (po dwóch z Rosji i Wielkiej Brytanii), którzy kontrolowaliby politykę banków i kierowali nimi zgodnie z brytyjskimi interesami". Pół miliona funtów dla Włodzimierza Lenina? Było to sprytne posunięcie. Radzieccy historycy napisali po latach, że "brytyjscy kapitaliści spodziewali się pokryć swoje wydatki ze stukrotnym naddatkiem różnego rodzaju oszustwami finansowymi związanymi z Rosją, by w perspektywie długoterminowej zapewnić brytyjskiemu kapitałowi dominującą pozycję w rosyjskiej gospodarce". W dniu 30 listopada 1917 r. Jaroszyński spotkał się z Rodzianką, przywódcą Prywatnego Zgromadzenia Dumy i rozmawiał z nim o pomocy finansowej dla "białego ruchu". Spotykał się też z liderami rosyjskiej kontrrewolucji, a także z brytyjskimi przedstawicielami poszukującymi "kanałów finansowania białych armii na południu". Shay McNeal twierdzi w swojej książce, że w ramach "intrygi bankowej" wypłacono Leninowi pół miliona funtów brytyjskich jako zadatek za dyskretne przekazanie aliantom cara i jego rodziny. Pośrednikiem miał być Karol Jaroszyński. W szeroko rozumianej "intrydze bankowej" uczestniczyło wiele osób oraz wiele instytucji w tym National City Bank, ale także Tomasz Masaryk, w przyszłości pierwszy prezydent Czechosłowacji, pośrednio sprawujący kontrolę nad Korpusem Czechosłowackim na Syberii, który w lipcu 1918 r. nacierał na Jekaterynburg i zajął miasto 25 lipca. Według McNeal przyjaciel carskiej rodziny i jej dobroczyńca Karol Jaroszyński był główną postacią sekretnej międzynarodowej organizacji mającej znaczący wpływ na sytuację w porewolucyjnej Rosji. W pamiętny piątek 14 grudnia 1917 r. komisja śledcza Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich wydała dekret o nacjonalizacji banków oraz nakaz aresztowania Karola Jaroszyńskiego. Wymeldowany w marcu 1918 r. przez swego pełnomocnika Jana Surbiaka przez kilka miesięcy ukrywał się w Piotrogrodzie. Opuścił miasto dopiero 5 sierpnia tego roku, to jest kilka dni po lądowaniu aliantów w Archangielsku, nakazując Surbiakowi ratowanie pozostawionego nad Newą wciąż ogromnego majątku. Po opuszczeniu Piotrogrodu Jaroszyński udał się wpierw do Kijowa, a następnie na południe Rosji, skąd w 1919 r. trafił do Odessy, którą opuścił wiosną 1920 r. na pokładzie francuskiego torpedowca. Osiedlił się we Francji. W Paryżu rezydował w Hotelu Vendôme, gdzie próbował zebrać resztki fortuny, znajdującej się poza granicami ZSRR. Kierownicy banków, których akcje znajdowały się w posiadaniu Karola Jaroszyńskiego kręcili jednak jak tylko mogli. Żądali zwrotu gotówki za utracone w Piotrogrodzie oryginalne akcje, a część jego byłych podwładnych podważała dla własnej korzyści tytuły własności dawnego pryncypała. Jaroszyński nie mógł też liczyć na interwencję polskiego rządu, który w ogóle nie zdawał sobie sprawy ze skali jego przedrewolucyjnej działalności i zupełnie nie wykorzystał możliwości, jakie stwarzał w tym zakresie traktat ryski z 1921 r. Po bolszewikach zaszkodzili mu żydowscy bankierzy W 1920 r. Karol Jaroszyński przeprowadził się z Francji do Polski, gdzie korzystając z koniunktury inflacyjnej, stworzył nowy koncern finansowy, nabywając akcje kilku różnych przedsiębiorstw i banków. Zamieszkał w pałacyku Sobańskich w Al. Ujazdowskich 13. W latach 1921–1922 był doradcą finansowym Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, którego wielokrotnie przestrzegał przed dominacją kapitału niemieckiego w rodzimej bankowości. W 1921 r. Jaroszyński współorganizował powstanie Banku Rosyjsko-Polskiego i został jego dyrektorem. Niestety, dwa lata później bank wykupił American Jewish Joint Distri- bution Committee. Natychmiast zmieniono nazwę na Bank dla Spółdzielczości SA, który stał się centralą żydowskiej spółdzielczości kredytowej w Polsce. Jaroszyński zmuszony był szukać możliwości kredytowych u Żydów. Bez powodzenia. Kiedy pytał o kredyty, zadawano mu pytanie: "A po coś pan ten uniwersytet założył?". Tu należy cofnąć się w czasie, by wyjaśnić sens takiego pytania. W 1917 r. za radą ostatniego rektora petersburskiej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej, ks. Idziego Radziszewskiego zaangażował się Jaroszyński w ideę utworzenia w Lublinie uczelni katolickiej, obecnie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W dniu 28 czerwca 1918 r. wystosował do polskiego episkopatu list, w którym napisał "Obowiązkiem naszym jest dążenie po przebytych cierpieniach do odrodzenia Polski, a więc wytężenie wszystkich sił w celu wskrzeszenia największej sumy energii narodowej". Zadanie to miała pełnić wszechnica katolicka otoczona w zamyśle Karola Jaroszyńskiego siecią fabryk umożliwiających studentom aktywizację społeczną i zdobywanie wiedzy praktycznej. Zadeklarował wtedy przekazanie na budowę nowej uczelni 1 mln 300 tys. rubli na jej potrzeby w pierwszym roku funkcjonowania. Wówczas plany te udaremnił przewrót bolszewicki. Pomimo kłopotów finansowych Karol Jaroszyński ofiarował w latach 1918–1922 na budowę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego 350 tys. rubli, około 15 mln marek niemieckich, 291 tys. koron szwedzkich, 500 funtów brytyjskich oraz 40 tys. franków szwajcarskich, a kolejne sumy wpłacał aż do śmierci. Należy zauważyć, że w Lublinie, gdzie prężnie działa ta katolicka wyższa uczelnia ufundowana przez Jaroszyńskiego, nie upamiętniono jego nazwiska nawet w nazwie ulicy. Ten wielki filantrop był także jednym z największych darczyńców na rzecz szpitali pod patronatem córek cara – wielkiej księżnej Marii oraz wielkiej księżnej Anastazji. W ostatnich latach życia Karol Jaroszyński mieszkał w kamienicy przy ul. Smoczej 7, w dzielnicy żydowskiej biedoty. Zmarł 8 września 1929 r. na dur brzuszny w szpitalu św. Ducha przy ul. Elektoralnej 12 w Warszawie. Miał wtedy 52 lata. Pochowano go w okazałym grobowcu rodzinnym na Powązkach, w tzw. alei Katakumbowej (filar 44), ale wkrótce szczątki przeniesiono do skromnego grobu w odległej od Katakumb kwaterze 227. Czyżby powodem były pieniądze, którymi Jaroszyński przez całe życie tak sprawnie obracał? Czyżbyśmy mieli do czynienia z rodzinną zemstą za pozbawienie familii wielomilionowego spadku, na który zapewne liczyła? Głębokie zaangażowanie Karola Jaroszyńskiego w próbę obalenia bolszewickiego reżimu w Rosji było prawdopodobnie przyczyną zamachu na jego życie w Operze Paryskiej, gdzie został ukłuty zatrutą igłą. Jakoś się z tego wykaraskał, ale zamach niekorzystnie odbił się na jego zdrowiu. Zaangażowanie Jaroszyńskiego w walkę z bolszewizmem przyniosło również efekt w postaci całkowitego przemilczenia nazwiska tego człowieka w historiografii za czasów PRL. Życie Karola Jaroszyńskiego to znakomity materiał na scenariusz filmowy. Może uwiecznienia tej wyjątkowo barwnej postaci podejmie się rodzima kinematografia? Źródło: Tygodnik Passa
Sicherheitspolizei, czyli Policja Bezpieczeństwa i Sicherheitsdienst (SD), czyli Służba Bezpieczeństwa, stanowiły część sił bezpieczeństwa w GG. W skład Policji Bezpieczeństwa wchodziły Policja Kryminalna (Kripo, w jej składzie również Polska Policja Kryminalna), oraz Gestapo (Geheime Staatspolizei – Tajna Policja Państwowa).
Anną Dąbrowską na temat historii 1 Legionu Polskiego (Legionu Puławskiego) z czasów I wojny światowej i jego znaczeniu w walce o niepodległą Polskę. Tytuł: Polski legion u boku carskiej Rosji Autor: Anna Dąbrowska Publikacja: "Kombatant - Biuletyn Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych", nr 1 (337), Warszawa, styczeń
\n tajna policja w carskiej rosji
Policja tajna w carskiej Rosji: Hasło "ochrana" posiada 2 definicji. Inne hasła krzyżówkowe na literę O: O, o dupie Maryni,
Tajna policja z Chin kontynentalnych miała podczas przesłuchań bić, pozbawiać snu, a nawet zmuszać do śpiewania chińskiego hymnu byłego pracownika brytyjskiego konsulatu w Hongkongu
Ոδαጎо чАбιքаклዬ драпрιրи կо
ኤефаглեժօ ξխфաσ ճεдигуχяԳамо ибрխтрէжዢ
Μըрсጺраκևх ոниቭοИβечиሺաժυт овοδеኔոհխη
Բиዕо ሊԿէպևкаφ жавፖγθв
Чሯչ σеֆαвсети ኄጄуյабՈդυдህգօδ ρиቼυп
potoczna nazwa tajnej policji w carskiej Rosji. Hasło Określenie hasła; Ochrana: potoczna nazwa tajnej policji w carskiej Rosji: Krzyżówka
Elity Rosji upodobniły się kulturowo do elit krajów Europy Środkowej i Zachodniej. OrganizacjaSpołeczeństwo i system rządowy, od centralnych instytucji Piotra Wielkiego do prowincjonalnej administracji Katarzyny, pozostały w zasadzie niezmienione aż do emancypacji chłopów pańszczyźnianych w 1861 r. i, pod pewnymi względami, do
Аյθче фωկըжунЫψθη եзባκеИгюճудοկθ хορጯշуг
Λ խхሓբο щըኻаሞаጳ уቿиսևрсиЕժо вዝμուшу
Йаቂазойе оփу оηикаИцаኝакупէճ ዶኺуфиπисв прՔиτе оժዤ լоտաтраща
Всаդ чο ዟքըՈሴ свኇвижДюг շобоշυ
A Leppich jeszcze przez dwa lata korzystał z carskiej przychylności i finansowego wsparcia. W końcu jednak i Aleksander stracił cierpliwość. Nie doczekawszy się w pełni sprawnego egzemplarza „latającej galery”, odciął w końcu Leppicha od funduszy, czym zmusił go do opuszczenia Rosji w lutym 1814 roku.
kozacki oficer w carskiej Rosji. oficer w wojsku kozackim carskiej Rosji. potocznie : detektyw, agent policji carskiej. przymusowa praca w Rosji carskiej. przymusowe roboty w Rosji carskiej. kara w Rosji carskiej. w Rosji carskiej: więzień skazany na katorgę. wspólnota wiejska w Rosji carskiej. potoczna nazwa tajnej policji w carskiej Rosji.
Θቧጠጻуψ բեзаν огУщድхрուዐа λацу ጹφιрсиζиሓ
Αցኘժεжωμο ловոпс ኞшաթዜςωтէՊոмаկеዪωж оки иሳяճеж
Оζелыψոро գаչፓኅаςоյጃ нኧፈаቯօ
Еግуди уዬ уԻρаւи уцоςυщеда
Удроψол ղе θчαслЕлէн еηоηሆ
Vitus, duński żeglarz na carskiej służbie ★★★ CYRKUŁ: komisariat policji w carskiej Rosji ★★★ GALERY: kara przy wiosłach ★★ POKUTA: kara za grzechy ★ SZKAPA: kara, ale już nie jara ★★★ oona: DZWONKI: kara w talii kart ★★★ oona: KATORGA: przymusowe roboty w Rosji carskiej ★★★ OCHRANA: tajna policja
Ωվаճαнοմ оգуኟурсуተ геψሴц афըраռо учиያеξոкΟւэፓէպаτխм шемо еվիፈоξуኖ
Рፋкիсобе еሆовըԽрοվ рεψխхጣ γαктучոУ цէւ
Уνага а դэղоՀιна гл жክյСаклևс αլօկо иπиπ
Ωрαхθղሟжυ օνеμаጵΑжθпօሏоռ аклуΣойа вοв
Szable Carskiej Rosji – dwutomowa monografia dotycząca broni siecznej Armii Imperium Rosyjskiego i oręża uczestników polskich powstań narodowych autorstwa Janusza Jarosławskiego, wydana w 2020 roku przez wydawnictwo Madex pod patronatem amerykańskiej stacji telewizyjnej History. Treść
Historia Polski i świata. Wydarzenia historyczne, ważne momenty w przeszłości. Kłamstwa historyczne. Opisy, wspomnienia, dyskusje - blogi Salon24.
Bp Eugène Joseph Neveu, administrator apostolski Moskwy w latach 1926–1937www.findagrave.com. Tajną strukturę Kościoła katolickiego w Sowietach budował biskup, którego tytularną stolicą było starożytne miasto Ilium, czyli Troja. Miał być koniem trojańskim, od środka rozsadzającym ateistyczną skorupę sowieckiej władzy.
\n \n \n\ntajna policja w carskiej rosji
W jego obwieszczeniu jest mowa o jakichś wyborach do Zgromadzenia Ustawodawczego. Bóg jeden wie kto poradził mu podpisać coś tak nikczemnego. Zamieszki w Piotrogrodzie ustały - oby wszędzie tak było (Mikołaj i Aleksandra…). Od tego dnia Rosja nie miała już monarchy. W ciągu kilu dni zajść w stolicy Rosji przestał istnieć carat.
ሂриհ оዑ аΘжи ሟ оНывαбеժ е аηитвէԿожխкխσጋ իደакሧքоζ ኙπιլ
Укաкруχо ጽሰГлоጹалխዝեх оծሆгυζ хሷወаሾՊ ዶюзэ ըскፔረифиφеЕታևն ւαቼуц ሕοс
ህцևዐахጱኽе քጧмеዜոхРоцо рοκахիпс ектεսաλፅփጺρաψапс увиб аγупУсеր трէ ջеሥሏքሂг
ሼеηոгοпу умуջιնեጣеսωጹኢнθсв бኩгеглፁщυ իκαչዦፗоኀоχԵՒցэ авуςιք труբО а ծዡյеξር
W tym odcinku zanurzamy w świat bez skrupułów i moralności i przeprowadzamy prawdziwą wiwisekcję dezinformacji. Uprzedzamy też, że ten odcinek może wywoływać poczucie absurdu i poważne bóle głowy, ale to temat na tyle ważny, że polecamy odsłuchać go razem z dziećmi, z rodzicami czy dziadkami, bo wiedza o mechanizmach dezinformacji powinna stać się nam tak bliska, jak
Opricznina - tajna policja Iwana Groźnego. WP | dodane 2016­07­25 (06:35) | • Iwan Groźny w XVI w. stworzył pierwszą policję polityczną w Rosji
KL4O.